poniedziałek, 20 października 2008

Wiara to nie to samo, co religia

Mocno się buntowałem. Coś jeszcze z tego zostało. Czemu nie przychodzą na mszę, czemu omijają kościół, czemu nie żyją sakramentalnie? Tysiące, a może już miliony młodych ludzi z delikatnym uśmiechem na twarzy mówią, że Kościół tak, bo fajnie jest w Pasterkę, czy z koszyczkiem, fajnie jest mieć ślub w kościele, itd. Ale żyć według logiki Ewangelii, żyć według nauczania Kościoła? To zbędne.
Zadaję sobie pytanie: Czy Polska rzeczywiście została schrystianizowana? Czy może raczej ochrzczona? Mam wiele buntu. Ewidentny brak wpływu Ewangelii na życie codzienne. Relacje w pracy, dzika rywalizacja, zdrady, kult pieniądza, antykoncepcja, odwet, narkotyki, itp... Kościół stał się dla wielu z nas dodatkiem do kożuszka - i to od wielkiego dzwonu. Generalnie, tak na codzień, to nikt specjalnie nie zadaje sobie pytania: co by na to Jezus?
Stajemy się powoli kopcacą świecą, przestajemy dawać znaki temu pokoleniu.
Chrystus Pan ostrzega, że może tę winncę zabrać nam i przekazać komuś innemu, komuś, kogo nigdy nie podejrzewalibyśmy o to, że może się choć trochę Chrystusem i Jego Ewangelią zafascynować.
Wiara, to nie tylko wypelnianie religijnych praktyk. Dobrze wiemy, że jeśli za słownymi deklaracjami nie podążają konkretne czyny, to niestety - nie spełniamy misji chrześcijanina w świecie. Religijnosć bez wiary przejawia się w tym, że to ja jestem w centrum, a "jakiś" bóg ma spełnić to, o co proszę. Bóg służy mojemu "widzimisię". Wiara zaś zawiera w sobie ten fundamentalny warunek: Bóg jest Panem mojego zycia, to On zabezpiecza mój los (Ps. 16). Ja - pozwalam się Jemu prowadzić wierząc, że to On ma najdoskonalszy plan na moje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zostaw ślad...