wtorek, 14 lipca 2020
Wartościowe cytaty (10)
sobota, 5 listopada 2016
Nowa Instrukcja Kongregacji Nauki Wiary dotycząca pochówku ciał zmarłych oraz przechowywania prochów w przypadku kremacji
![]() |
Trumna z ciałem św. Jana Pawła II |
Kościół, który jak Matka towarzyszył chrześcijaninowi podczas jego ziemskiej pielgrzymki, ofiaruje Ojcu, w Chrystusie, dziecko Jego łaski i powierza ziemi jego śmiertelne szczątki w nadziei, że zmartwychwstanie w chwale
oraz przechowywania prochów w przypadku kremacji
Prefekt
Arcybiskup tytularny Thibica
Sekretarz
środa, 11 listopada 2015
Kilka myśli na XXXIII Niedzielę Zwykłą
wtorek, 25 marca 2014
Kilka myśli na IV Niedzielę Wielkiego Postu
„która światłem ognistego słupa rozproszyła ciemności grzechu” i „uwalnia wszystkich wierzących w Chrystusa na całej ziemi od zepsucia pogańskiego życia i od mroku grzechów”.
wtorek, 4 marca 2014
Na św. Kazimierza
środa, 5 stycznia 2011
Oddać pokłon Dziecięciu
czwartek, 10 lipca 2008
Pokochać Liturgię (19)
Ostatnią część Mszy św. (po Obrzędach wstępnych, Liturgii Słowa i Liturgii Eucharystycznej) stanowią Obrzędy zakończenia. Następują bezpośrednio po modlitwie po Komunii. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego przedstawia części składowe tych obrzędów: „a. krótkie ogłoszenia, jeśli są konieczne; b. kapłańskie pozdrowienie i błogosławieństwo, które w pewnych dniach i okolicznościach może być ujęte w postaci modlitwy nad ludem albo w innym bardziej uroczystym sformułowaniu; c. odesłanie ludu przez diakona lub kapłana, aby każdy wrócił do swoich dobrych czynów, wielbiąc i błogosławiąc Boga; d. ucałowanie ołtarza przez kapłana i diakona, następnie głęboki ukłon w stronę ołtarza, wykonany przez kapłana, diakona i innych usługujących (jeśli w tabernakulum obecny jest Najświętszy Sakrament oczywiście zamiast ukłonu w stronę ołtarza wszyscy przyklękają przed tabernakulum. S.P.) ” (OWMR 90).
Potocznie zwykliśmy używać sformułowania: błogosławieństwo. Rzeczywiście bowiem ono wysuwa się na pierwszy plan tych obrzędów. Czasem można dostrzec, że niektóre osoby opuszczają kościół od razu po Komunii – nie czekając na oficjalne zakończenie – błogosławieństwo i rozesłanie. Zastanawiające jest, dlaczego taki zwyczaj wkradł się w naszą postawę. Czy to pośpiech, czy może niechęć słuchania ogłoszeń, czy też może jakieś wypaczone pojęcie, że przecież „swoje odstałem” . Niezależnie jednak od tych powodów należy jeszcze raz ukazać głęboki sens Obrzędów zakończenia.
W ogłoszeniach duszpasterskich przedstawiane są sprawy, które zasadniczo dotyczą całej wspólnoty parafialnej. W pewnym sensie wysłuchanie ogłoszeń oraz uznanie za swoje kwestii w nich ukazywanych stanowi konkretną realizację piątego przykazania kościelnego: „troszczyć się o potrzeby wspólnoty Kościoła”. Parafianie nie są bowiem tylko biernymi odbiorcami „obsługiwanymi” lepiej lub gorzej przez kler. Są oni podmiotem współtworzącym wraz z duchowieństwem to, co zawiera się w stwierdzeniu: życie parafialne. Każdy w jakimś stopniu został obdarowany przez Boga jakimiś talentami czy też charyzmatami dla ubogacenia własnej wspólnoty. Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, aby Parafianie przedstawiali swoje własne idee, konkretne propozycje czy też nawet zastrzeżenia dotyczące naszego – parafialnego życia.
Błogosławieństwo i odesłanie ludu. Błogosławić – to dobrze mówić, to chcieć dobrze dla drugiej osoby. W tym obrzędzie Bóg tak właśnie czyni. Przez posługę kapłana odchodzimy do naszych domów z mocą Boga. On wyrusza z nami w naszą codzienność. Bóg, który chce dla nas dobra – tylko dobra! Udajemy się w świat, jesteśmy posłani, abyśmy innych błogosławili, przekazywali dalej Bożą Miłość. „Idźcie w pokoju Chrystusa” – mówi do nas kapłan. Stań się człowiekiem pokoju. Chrystus powiedział Apostołom: pokój mój Wam daję. Ten pokój, to postawa wypływająca z przeświadczenia i z wiary, że śmierć (źródło niepokoju) została pokonana. Chrześcijanie przekazują to orędzie światu. Bez doświadczenia w swym sercu pokoju Chrystusa nie jestem stanie o tym świadczyć. Dziś, gdy w naszym kontekście tyle niepokoju związanego z Rodziną, pracą, niepewnością jutra – otrzymujemy niesamowitą pomoc w Chrystusie, który razem z nami zwycięski wkracza w te sytuacje.
Drodzy Czytelnicy. Przez ponad półtora roku starałem się w tych katechezach przybliżyć piękno liturgii. Stanowi ona ośrodek życia chrześcijańskiego – nie jest tylko dodatkiem. Chrześcijanin żyje właśnie liturgią; ona go napędza, oświeca codzienność. Oczywiście z racji na ograniczone możliwości naszej gazetki, sprawy te przedstawiłem w sposób dość skrótowy. Z drugiej strony – nawet tysiące stron nie oddadzą bogactwa, jakie obecne jest w życiu liturgicznym Kościoła. Mogę zachęcić jedynie – bo właściwie taki też był cel niniejszych katechez – aby osobiście pogłębiać tę dziedzinę. Na rynku księgarskim obecnych jest bardzo wiele pozycji, których poznanie pozwoli jeszcze głębiej wkroczyć w życie liturgiczne Kościoła. Bo właśnie liturgia jest – jak nam przypomniał Sobór Watykański II – źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego. Szczęść Boże.
Pokochać Liturgię (18)
Przed przystąpieniem do Stołu Pańskiego wierni zebrani na liturgii wezwani są do przekazania sobie znaku pokoju. Ten gest nabiera szczególnego znaczenia jeśli zestawimy go z następującym wkrótce obrzędem Komunii. Nie możemy bowiem przyjąć Chrystusa jeśli pozostajemy w niezgodzie z braćmi. W historii Kościoła znak ten umieszczany był przeważnie w dwóch różnych momentach liturgii. Po liturgii słowa a przed przygotowaniem darów – wówczas podstawą były słowa Chrystusa: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5,23-24). Drugim momentem – stosowanym dziś w liturgii jest czas przed samą Komunią świętą. Wówczas akcentuje się właśnie konieczność bycia w jedności z braćmi zanim przystąpi się do Komunii z Chrystusem.
Ilekroć więc jesteśmy na liturgii i zbliża się moment Komunii – dążmy do pojednania. Nawet jeśli osoba, z którą nie żyję w zgodzie jest po drugiej stronie kościoła: idź i się jednaj. Również należy pamiętać, że będąc na liturgii i przekazując sobie znak pokoju, nie mogę czynić różnicy komu ten znak przekażę, a komu nie. To właśnie Eucharystia jest źródłem jedności między ludźmi. Dla Chrystusa wszyscy jesteśmy tacy sami – w tym sensie, że nie robi różnicy co posiadamy, kim jesteśmy, itd. Tak samo ma być więc między nami.
Po obrzędzie pokoju następuje łamanie Chleba: „Spełniony przez Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy gest łamania, który w czasach apostolskich nadał nazwę całej akcji eucharystycznej, oznacza, że wierni, choć liczni, tworzą jedno Ciało przez przyjmowanie Komunii z jednego Chleba, jakim jest Chrystus umarły za zbawienie świata i zmartwychwstały” (OWMR 83). Łamaniu Chleba towarzyszy recytacja lub śpiew błagania „Baranku Boży”. Często z powodu skoncentrowania swojej uwagi na znaku pokoju nie dostrzegamy znaku łamania Chleba. Gest ten oznacza również, że w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa zostały połamane kajdany naszej niewoli, Bóg złamał władzę Faraona i wyprowadził nas na wolność. Powinniśmy zawsze w tym momencie wołać w sercu do Boga i ukazywać Jemu sytuacje, w których czujemy się jeszcze niewolnikami , aby dokonała się w tych sytuacjach pascha – przejście ku wolności.
Jeśli chodzi o przyjmowanie Komunii w dokumentach czytamy następujące wskazówki: „Kapłan bierze patenę lub puszkę i podchodzi do przyjmujących Komunię, którzy zazwyczaj zbliżają się procesjonalnie. Nie wolno samym wiernym brać konsekrowanego Chleba ani kielicha Krwi Pańskiej, ani tym bardziej przekazywać miedzy sobą z rąk do rąk. Wierni przyjmują Komunię Święta w postawie klęczącej lub stojącej, zgodnie z postanowieniem Ko9nferencji Episkopatu. Jeśli przystępują do niej stojąc, zaleca się, aby przed przyjęciem Najświętszego Sakramentu wykonali należny gest czci, który winien być określony tym samym postanowieniem. Jeżeli udziela się Komunii świętej tylko pod postacią chleba, kapłan każdemu z przyjmujących ukazuje uniesioną nieco Hostię, mówiąc: Ciało Chrystusa. Przystępujący do Komunii świętej odpowiada: Amen i przyjmuje Najświętszy Sakrament do ust, lub jeśli jest to dozwolone, na dłoń, według swego uznania[1].
Zwróćmy również uwagę na to, że najczęściej przystępujemy do Komunii idąc w pewnego rodzaju procesji; powoli, dostojnie. To również głęboki znak – znak wędrówki. Całe nasze życie, to pielgrzymka i w poszczególnych jej etapach jesteśmy karmieni przez Chrystusa Jego Najświętszym Ciałem. To pokarm na drogę, na codzienną walkę o świętość, aby otrzymać niewiędnący wieniec chwały w Niebie.
[1] Zgodnie z dekretem Prymasa Polski, Kard. Józefa Glempa od Wielkiego Czwartku 2005 r. w Archidiecezji Warszawskiej dozwolone jest przyjmowanie Komunii świętej na rękę. Osoba pragnąca stosować taką formę musi być bierzmowana i świadoma godności Eucharystii, odpowiednio dysponowana oraz kochać Pana Jezusa. Przyjmujący Komunię na rękę powinien spożyć Ciało Pańskie bezpośrednio przed kapłanem i dopiero wtedy może odejść na swoje miejsce w świątyni. Skrzyżowane dłonie (lewa spoczywająca na prawej) są znakiem Męki Zbawiciela i Ofiary złożonej za zbawienie człowieka. Komunię przyjmujemy na lewą dłoń, zaś prawą podajemy do ust.
Pokochać Liturgię (17)

Jak sama nazwa wskazuje, modlitwę Pańską przekazał nam Chrystus Pan z poleceniem jej odmawiania (Mt 6, 8b-15). Jest to modlitwa, która towarzyszy nam od najmłodszych lat przez całe życie; Patrząc na jej budowę dostrzegamy, że składa się ona z próśb i życzeń. Pierwsze trzy dotyczą Boga Ojca. Pragniemy, aby Jego imię było święcone w naszym życiu, tzn. abyśmy oddawali Bogu cześć, usunęli wszelkie fałszywe bożki, które mogą kraść Bogu chwałę i świętość. Modlimy się również o przyjście Jego królestwa – a więc o to, by „przeminął ten świat”. Czasem chyba nie uzmysławiamy sobie tego, o co się modlimy. W prośbie o przyjście królestwa Boga jest też zawarta myśl, że jestem gotowy na przejście (paschę) w mojej śmierci do domu Ojca. Czy mówiąc „przyjdź królestwo Twoje” wiem o co się modlę, czy jestem gotowy na koniec świata czy też na własną śmierć? Ostatnią z próśb, w której „przedmiotem” jest Bóg stanowi wołanie o pełnienie woli Bożej na ziemi w taki sposób, jak dokonuje się to w niebie. Prosząc o życie zgodne z Jego wolą, prosimy właściwie o szczęście dla siebie i innych. Cóż bowiem może bardziej uszczęśliwić człowieka bardziej, aniżeli postępowanie zgodnie z zamysłem Stwórcy? Życie chrześcijanina, to nieustanne dostosowywanie się do zamysłu Boga. Każdego dnia powinniśmy pytać się: Boże, jaki jest Twój plan na ten dzień, na całe moje życie?”.
Po prośbach mających za cel ułożenie naszej relacji z Bogiem przychodzi czas na nasze ziemskie potrzeby. Podstawową jest wołanie o chleb powszedni. Uświadamiamy sobie, że to właśnie Bóg jest dawcą życia i tego, co do życia konieczne. Ufamy, że On się troszczy o każdego i daje według potrzeby. Jak to wcześniej przedstawiono, w prośbie o chleb zawarta jest też myśl o Eucharystii. Chrystus podczas pokusy chleba, której doświadcza na pustyni odpowiada Szatanowi Słowem Bożym zaczerpniętym z księgi Powtórzonego Prawa : „Utrapił cię, dał ci odczuć głód, żywił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie, bo chciał ci dać poznać, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana” (Pwt 8,3). Nie możemy stać się niewolnikami chleba, życie człowieka nie może polegać li tylko na uganianiu się za chlebem ziemskim. To, co jest naprawdę życiodajne, to Eucharystia, Chleb niebiański.
Kolejnym momentem jest prośba o odpuszczenie nam naszych przewinień. Od razu jednak jako warunek jest wskazane nasze odpuszczanie win tym, którzy nas krzywdzą. Ta prośba stanowi w pewnym sensie istotę moralności chrześcijańskiej. Nie ma miłości Boga bez miłości bliźniego. Nie ma chrześcijaństwa bez miłości w wymiarze krzyża – bez przebaczania moim wrogom. Jeśli okrajamy naszą moralność z tego ważnego wymiaru, to jesteśmy kopcącą świecą, nie dajemy znaków, jakie pozostawił nam Chrystus: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 12-13). A Chrystus ukochał nas miłością z krzyża, przebaczającą swoim oprawcom.
Zwieńczeniem modlitwy są prośby o ochronę przed uleganiem pokusom i wybawienie od zła, a raczej od Złego - Szatana. Nie bez powodu mówi się ,że modlitwa Pańska jest egzorcyzmem – to przecież słowa samego Chrystusa, który pokonał śmierć i Szatana. „Nie dopuść, byśmy ulegli pokusie” – o to prosimy. I Bóg to czyni, walczy o każdego z nas. Są jednak momenty, kiedy to my w swej wolności wystawiamy się na uderzenia Złego. Wówczas, gdy świadomie wkraczamy na „zakazany teren”, gdy dialogujemy z pokusą. Nie dziwmy się więc później że zgrzeszyliśmy – sam się pchałeś. Nie dziw się ,że jest pożar, jeśli wcześniej położyłeś słomę obok ognia… Modlimy się o to, by Bóg zbawił nas od Złego, aby w naszej codzienności dokonywały się małe zwycięstwa, aby Szatan był przez nas policzkowany. A upadki? Były, są i pewnie będą. Ważniejsze jest jednak to, że mogę zawsze wstać dzięki Bożej łasce. Wstać trochę mądrzejszy, umocniony, z postanowieniem, że nie chcę już bawić się swoją wolnością. Modlitwa Pańska niech nam towarzyszy do końca naszych dni. Da Bóg, że szepcąc jej słowa przekroczymy próg wieczności. Amen – niech się tak stanie!
piątek, 29 lutego 2008
Pokochać Liturgię (16)

Doksologia
Zwieńczeniem Modlitwy Eucharystycznej jest doksologia, która wyraża uwielbienie Boga: Przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, Tobie, Boże, Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego wszelka cześć i chwała, przez wszystkie wieki wieków. Wierni zgromadzeni na liturgii odpowiadają uroczyście: Amen. Tym samym dokonuje się zakończenie Modlitwy Eucharystycznej.
Analizując przebieg całej Modlitwy Eucharystycznej łatwo możemy dojść do wniosku, że doksologia, to szczególny moment. W kontekście wspominania (anamnezy) i urzeczywistniania wielkich dzieł Boga objawionych w męce, śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, Przewodniczący zgromadzenia wyśpiewuje Chwałę Bogu w Trójcy Jedynemu. Znamienne, że akt ten posiada strukturę zdania oznajmiającego: Bogu należy się chwała, to jest oczywiste, my to oznajmiamy.
Podczas śpiewania przez Przewodniczącego słów doksologii ukazuje on Postaci eucharystyczne, które, choć zewnętrznie, zmysłowo, są chlebem i winem, to istotowo są rzeczywistym Ciałem i rzeczywistą Krwią naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Jest to najbardziej uroczyste ukazanie konsekrowanych Postaci podczas Mszy św. Doksologia, to uroczyste ogłaszanie zwycięstwa Chrystusa nad grzechem i śmiercią: On, który doświadczył zdrady najbliższych uczniów, okrutnej męki, nieludzkich tortur, w końcu ukrzyżowania jak złoczyńcy i śmierci grzesznika – zmartwychwstał i żyje po prawicy Ojca. Jest jednocześnie obecny ze swoim Kościołem w Eucharystii. Na tę proklamację celebransa zgromadzony lud odpowiada: Amen! Niech tak się stanie, chcemy żyć według tej logiki, wierzymy, że Chrystus Pan żyje!
Śpiew doksologii uświadamia nam ponownie tę podstawową prawdę, do której musimy wracać, o czym już mówiliśmy: Tylko Bogu, przez Chrystusa w jedności Ducha Świętego należy się chwała; i nie przez chwilę, ale przez wszystkie wieki wieków. To istotne w naszym życiu – czy rzeczywiście Bóg otrzymuje chwałę, czy jest Tym Jedynym. A jeśli nie, to kto jest Jego konkurentem, kto kradnie chwałę Bogu, kto mnie sobą tak absorbuje, że odchodzę od Jahwe?
Moment doksologii następuje przed rytem Komunii świętej, czyli przed spożywaniem uczty. Ważne, by wchodzić w ten moment komunii (czyli ścisłej , bardzo intymnej jedności) z sercem oddanym Bogu i z intencją, że chcę, by Bóg był tym Jedynym. Wyśpiewujmy więc nasze „Amen” po doksologii, rozważając dojrzale o naszej relacji z Jedynym Bogiem: Ojcem, Zmartwychwstałym Synem i uświęcającym nas Duchem Świętym.
Pokochać Liturgię (15)
Anamneza, ofiarowanie i modlitwy wstawiennicze
Chrześcijańska wspólnota zgromadzona na Eucharystii śpiewem aklamacji po przeistoczeniu wyraża swoją wiarę w śmierć, zmartwychwstanie i powtórne przyjście w Chwale Chrystusa na końcu czasów. Kolejnymi momentami tej części modlitwy eucharystycznej są odpowiednio: anamneza, ofiarowanie i modlitwy wstawiennicze.
Anamneza (gr. anámnēsis - 'przypomnienie', hebr. zikkaron — ‘pamiątka’) w II Modlitwie Eucharystycznej złożona jest rozpoczyna się od słowa: „wspominając”. W OWMR czytamy: Spełniając nakaz otrzymany poprzez Apostołów od Chrystusa Pana, Kościół sprawuje pamiątkę samego Chrystusa, wspominając zwłaszcza Jego błogosławioną mękę, chwalebne zmartwychwstanie i wniebowstąpienie (OWMR 79e). Kluczowym słowem w tej części jest właśnie „wspomnienie”.
Wspominamy – jako Kościół – misterium paschalne Chrystusa, te wydarzenia, które stanowią istotę naszej wiary: Chrystus – choć umarł na krzyżu, to jednak zmartwychwstał, zasiada po prawicy Ojca i żyje w Kościele. Czynimy to, ponieważ jesteśmy posłuszni samemu Chrystusowi, który nakazał: „To czyńcie na Moją pamiątkę”. Owo „wspominanie” nie ma charakteru tylko czysto historycznego powiedzielibyśmy – pamiętnikarskiego, że Chrystus po prostu 2000 lat temu umarł i zmartwychwstał. Ten moment nawiązuje do tradycji liturgicznych Starego Testamentu gdzie podczas Paschy Izraelici wspominali wyzwolenie z Egiptu wierząc, że w czasie tego Święta Bóg na nowo dokonuje zbawienia swego ludu. Tak samo podczas każdej Eucharystii, niezależnie od tego, gdzie jest ona sprawowana, dokonuje się wieczne „hodie”, czyli „dziś”! I choć Ofiara krzyżowa Chrystusa dokonała się tylko raz i jest niepowtarzalna, to jednak Jego zbawcze dzieła stają się obecne, aktualne tutaj i teraz. To teraz, dzisiaj Jezus Chrystus zbawia Ciebie, to teraz, dzisiaj bierze na siebie Twoje grzechy, to teraz, dzisiaj Tobie przebacza. Jest to rzeczywistość dynamiczna i wciąż aktualna. Tym bardziej więc nasza postawa ma odznaczać się pokornym proszeniem Chrystusa o wybawienie z konkretnej sytuacji, która potrzebuje Zbawiciela. Czyż to nie cudowne, że każdego dnia, niezależnie od tego, jak cierpię, co przeżywam – przychodzi zawsze Chrystus w Eucharystii jako Zbawiciel i pragnie dokonywać w moim życiu Paschy, przechodzenia ze śmierci do życia.
Kolejnym momentem jest ofiarowanie. W tym kontekście Mszał Rzymski poucza, że „sprawując tę pamiątkę, Kościół, zwłaszcza tu i teraz zgromadzony, w Duchu Świętym składa Ojcu nieskalaną Ofiarę. Kościół dąży do tego, aby wierni ofiarowali nie tylko niepokalaną hostię, lecz by się także uczyli składać samych siebie w ofierze i aby z dnia na dzień przez pośrednictwo Chrystusa coraz ściślej jednoczyli się z Ojcem i między sobą, by w końcu Bóg był wszystkim we wszystkich” (OWMR
Akcja liturgiczna prowadzi nas dalej. Chrześcijaństwo jest zawsze „byciem dla innych”, wstawianiem się za innych. Stąd też modlitwy wstawiennicze za żywych, jak i za zmarłych. „Wyrażają one prawdę, że Eucharystia jest sprawowana w zjednoczeniu zarówno z całym Kościołem niebiańskim, jak i ziemskim oraz, że ofiarę składamy za Kościół i za wszystkich jego członków żywych i umarłych, którzy zostali powołani do udziału w odkupieniu i zbawieniu, jakie Chrystus im wysłużył przez swoje Ciało i Krew (OWMR 79g). Podczas tej modlitwy modlimy się m. In. Za obecnego Papieża, za biskupów, duchowieństwo i wszystkich wiernych. Zwróćmy uwagę, że modląc się za naszego Papieża i Pasterzy wytwarzamy pewną więź, jednoczymy się z Nimi. I znów, niezależnie od czasu i miejsca sprawowania Eucharystii, Kościół jest Jeden, Święty, Powszechny i Apostolski – zgromadzony wokół Piotra naszych czasów.
Św. Paweł przypomina chrześcijanom z Efezu, iż są „zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus” (Ef 2,20). Kościół więc, to apostołowie i prorocy, to instytucja i charyzmaty. Oba wymiary muszą się również przenikać w naszym życiu. Harmonia ta przejawiać się powinna w rozmiłowaniu w modlitwie i Eucharystii, w otwartości na natchnienia Ducha Świętego oraz w posłuszeństwie nauczaniu Kościoła. Miłość do Kościoła, to nie tylko przebywanie na modlitwie, ale również „czucie” z Kościołem, które weryfikuje się m.in. w posłuszeństwie Papieżowi, Biskupowi czy Proboszczowi. To również zapoznawanie się z aktualnymi dokumentami Kościoła, jak choćby nawet z wydaną ostatnio przez Papieża Benedykta XVI encykliką „Spe Salvi”.
Eucharystia to nie moja prywatna sprawa; Z obecności w Kościele rodzi się powołanie do misji, do odpowiedzialności za siebie, drugą osobę, rodzinę, Kościół i świat.
Pokochać Liturgię (14)
Po wypowiedzeniu słów konsekracji i ukazaniu zgromadzeniu postaci eucharystycznych chleba i wina, które stały się już mocą Ducha Świętego Ciałem i Krwią Chrystusa, przewodniczący liturgii (biskup lub prezbiter) intonuje aklamację: „Oto wielka tajemnica wiary”. Zgromadzeni wierni odpowiadają: „Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”[1]. Przyzwyczailiśmy się już do tej odpowiedzi bywa, że umyka nam jej głęboki sens. Musimy jednak wpierw umiejscowić siebie w tym procesie, jaki nazywamy Historią Zbawienia.
Otóż na istnienie świata i ludzi można patrzeć co najmniej w trzech następujących po sobie etapach: dzieje świata i ludzkości do Chrystusa (1), czas ziemskiego życia naszego Pana (2) i czas po Jego śmierci i zmartwychwstaniu, odznaczający się oczekiwaniem na Jego powtórne przyjście (3) – w tym właśnie trzecim okresie my się znajdujemy.
Ponadto Kościół naucza nas, że oprócz dwóch przyjść Chrystusa na Ziemię: poprzez poczęcie i narodzenie się z Maryi Panny, w wielkim ubóstwie i pokorze (1) oraz poprzez przyjście w chwale na końcu czasów (2), dokonuje się nieustannie nowe „przychodzenie” Pana poprzez GŁOSZENIE SŁOWA I SAKRAMENTY WE WSPÓLNOCIE KOŚCIOŁA. Każdy z nas żyje pomiędzy tymi dwoma przyjściami Chrystusa. Ale – jak widzimy – nie jesteśmy osamotnieni, gdyż On nieustannie staje pośród nas w liturgicznej celebracji.
Wyśpiewując aklamację po przeistoczeniu wyrażamy wiarę naszą i Kościoła, że nasz Pan Jezus Chrystus: umarł, zmartwychwstał i powróci w chwale.
„Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu”. Uświadamiamy sobie, że Chrystus – jedyny niewinny – wszedł w śmierć, aby odkupić pogrążonego w grzechu człowieka (mnie i Ciebie; abyśmy nie musieli umierać). Warto zwrócić uwagę, że Chrystus wkroczył w sytuację, która po ludzku była zupełnie bezsensowna. Uczynił to, co w naszych oczach jest widziane jako porażka, nieszczęście. My chcemy być „kimś”; a Chrystus przez ten rodzaj śmierci, przeznaczonej dla kryminalistów, stał się w oczach ludzi „nikim”, kolejnym nawiedzonym nauczycielem. Patrząc po ludzku rzeczywiście takie można wnioski wyprowadzić. Nie zapominajmy jednak, że tym, co prowadziło Chrystusa w „bezsens krzyża” było pełnienie woli Ojca. Mając tylko tę jedną obietnicę wkroczył w śmierć, wierząc, że „Jahwe przewidzi”. Jako wspólnota uczniów Chrystusa, wypowiadając słowa o śmierci Chrystusa, wyrażamy gotowość kroczenia tak jak Chrystusa drogą woli Ojca – także wbrew światu. Widzimy w naszej codzienności, że wiele sytuacji, w których zostajemy postawieni, daje nam okazję do „umierania dla Chrystusa”. Będąc w tych sytuacjach bezbronnymi, wierząc, że kroczymy drogą Bożej woli, liczymy tylko na Niego, że tak, jak wywyższył Chrystusa, tak i wywyższy nas.
„Wyznajemy Twoje zmartwychwstanie”. Bóg ingeruje w ludzką przemoc, w ludzkie (nasze[2]) zaślepienie, które obrazuje każdy grzech i okazuje się mocniejszy, aniżeli wszelkie zło. W fakcie zmartwychwstania Pana ukazane zostaje, że to Bóg ma rację, że to On jest Panem historii, że do Niego należy ostatnie słowo. Bóg pokazuje nam, że wbrew planom wielkich tego świata, historia musi zostać doprowadzona do swego końca zgodnie z wolą Ojca. W passze (pascha – przejście Chrystusa ze śmierci do życia) zostaje pokonany Szatan, który trzymał ludzi w potrzasku.
To wydarzenie dodaje odwagi nam – chrześcijanom, że będąc niejednokrotnie skazywanymi na śmierć za wierność Chrystusowi (śmierć nie w sensie biologicznego pozbawienia życia, lecz w tym znaczeniu, że jesteśmy często określani jako niedzisiejsi – choćby kwestia czystości przedmałżeńskiej, wzajemnej wierności, celibatu; te wszystkie sytuacje, w których z racji na swoją miłość do Chrystusa i wynikające z niej postawy jesteśmy odsuwani na bok, traktowani z „przymrużeniem oka”) – nie umieramy, lecz ostatecznie jesteśmy szczęśliwi, bo wierny jest Bóg.
„Oczekujemy Twego przyjścia w chwale”. To stwierdzenie ukazuje, że nasze życie przebiega w gotowości na przyjście Pana. Zawarte jest więc w nim wezwanie do czujności, ponieważ Pan jest blisko. Ten człon aklamacji ukazuje, że nasze spojrzenie skierowane jest w przyszłość z nadzieją. tematowi nadziei poświęcił swą ostatnią encyklikę nasz Ojciec Święty Benedykt XVI. Królestwo Niebieskie nie powstanie (pomimo tak wielu już prób w historii zakończonych klęską) bez Boga.
Ważnym jednak jest zobaczyć swoje własne życie. Jeśli będąc wiernym Bogu doświadczam obumierania (np. odrzucenia) i zmartwychwstania (pomimo tego żyję i chwalę Boga gdy inni mówią: tu nie ma Boga, przeklinaj swój los), to łatwiej jest mi oczekiwać przyjścia Pana. Noszę bowiem w swojej historii pamiątki, pewne wydarzenia, które mówią mi ,że Bóg jest.
Oczekiwanie na przyjście Chrystusa pomaga nam również nie przywiązywać się za bardzo (chodzi o relację chorą, zaborczą) do ludzi i przedmiotów – do świata. Wszystko bowiem przeminie; a Zbawicielem świata jest tylko Chrystus. Prośmy więc Boga, aby uzdolnił nas do ufnego oczekiwania tego Dnia.
Marana-tha – Przyjdź Jezu, Panie. Amen.
[1] Jest to jedna z czterech występujących w naszej liturgii aklamacji. Wszystkie jednak koncentrują się – choć przy pomocy innych słów – na tych istotnych faktach: śmierci, zmartwychwstaniu i paruzji Chrystusa.
[2] „Kościół w nauczaniu swojej wiary i w świadectwie swoich świętych nigdy nie zapomniał, "że to właśnie grzesznicy byli sprawcami i jakby narzędziami wszystkich mąk, które wycierpiał Boski Odkupiciel". Uwzględniając fakt, że nasze grzechy dotykają samego Chrystusa, Kościół nie waha się przypisać chrześcijanom największej odpowiedzialności za mękę Jezusa, którą zbyt często obciążali jedynie Żydów: Musimy uznać za winnych tej strasznej nieprawości tych, którzy nadal popadają w grzechy. To nasze przestępstwa sprowadziły na Pana naszego Jezusa Chrystusa mękę krzyża; z pewnością więc ci, którzy pogrążają się w nieładzie moralnym i złu, "krzyżują... w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko" (Hbr 6, 6). Trzeba uznać, że nasza wina jest w tym przypadku większa niż Żydów. Oni bowiem, według świadectwa Apostoła, "nie ukrzyżowaliby Pana chwały" (1 Kor 2, 8), gdyby Go poznali. My przeciwnie, wyznajemy, że Go znamy. Gdy więc zapieramy się Go przez nasze uczynki, podnosimy na Niego w jakiś sposób nasze zbrodnicze ręce (KKK 598).
niedziela, 2 grudnia 2007
Pokochać Liturgię (13)

Opowiadanie o ustanowieniu i konsekracja
Nie możemy więc zapominać, że Bóg upodobał sobie w narodzie Izraela i tam posłał swojego Syna – Jezusa Chrystusa. On – wierzący i praktykujący Żyd zapragnął ze swoimi uczniami – zapewne jak co roku, spożyć wieczerzę paschalną. Będąc Bogiem, wiedział, że od tego momentu wieczerza ta – pascha – otrzyma nowe znaczenie, pełny sens, który zapowiadany był przez znaki Pierwszego Przymierza; wyjaśniony zostanie przez Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Oto bowiem już nie Mojżesz, lecz Chrystus poprowadzi lud, już nie Faraon, lecz Szatan zostanie pokonany, już nie wojsko zostanie zatopione w wodach Morza Czerwonego, lecz nasze grzechy w wodach chrztu tryskających na nowo każdej paschalnej nocy.
Podczas każdej paschalnej wieczerzy Żydowska rodzina, której zawsze powinien przewodniczyć mężczyzna, wspomina wyjście z Egiptu. Ojciec ukazuje macę (chleb -mąka zagnieciona z wodą w odpowiedni sposób – który spożywali Żydzi wychodząc z Egiptu, nie zdążył się zakwasić, bo w pośpiechu zbawiał Pan) i wypowiada następujące słowa: „To jest chleb niedoli, który nasi ojcowie jedli w ziemi egipskiej. Każdy, kto jest głodny, niech wstąpi i je. Każdy, kto jest w potrzebie, niech wstąpi i obchodzi Paschę. W tym roku tu, w przyszłym roku w Ziemi Izraela, w tym roku jako niewolnicy, a w przyszłym – jako ludzie wolni.”. Czterokrotne picie wina podczas nocy paschalnej (z 4 kielichów) jest symbolem wolności, słodyczy ziemi obiecanej. Wszystkie te obrzędy przeżywane są jako osobiste doświadczenie: to ja byłem w niewoli, to ja wołałem do Boga, to On mnie wyzwolił z niewoli…
Widząc – choć bardzo skrótowo – obrzędowe tło żydowskiej paschy możemy na miarę naszych możliwości wyobrazić sobie tę jedyną paschalną wieczerzę, która stała się Eucharystią. Czytając te żydowskie teksty czujemy, że istotnie to, co tam jest zapowiadane – już się wypełniło w Chrystusie, Prawdziwym Bogu – Baranku Paschalnym.
„Poprzez słowa i czynności Chrystusa dokonuje się Ofiara, jaką sam Chrystus ustanowił podczas Ostatniej Wieczerzy, kiedy swoje Ciało i Krew złożył w darze pod postaciami chleba i wina, dał Apostołom do spożywania i picia oraz polecił im uwieczniać to samo misterium” (OWMR 79d). Każda więc Eucharystia – niezależnie od czasu i miejsca – jest wspominaniem i uobecnianiem jedynej Ofiary Jezusa Chrystusa: Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Jej nieustanne sprawowanie wynika z posłuszeństwa nakazowi Chrystusa, który powiedział: To czyńcie na moją pamiątkę…
Warto jest, adorując ukazywane przez kapłana podczas konsekracji postaci eucharystyczne, prosić Chrystusa, aby wyzwolił mnie z mojej niewoli; aby pokonał mojego Faraona, aby wskrzesił mnie ze śmierci grzechu do życia w łasce.
Ważnym jest również zwrócić uwagę na słowa Chrystusa: Bierzcie i jedzcie z Tego wszyscy. On chce dawać Się Tobie w Eucharystii. Trzeba więc usposabiać się do tej uczty poprzez nawrócenie potwierdzone sakramentalnym rozgrzeszeniem. Czasem, nie przystępując do Komunii św., zachowujemy się jak na czyichś imieninach, na które zostaliśmy zaproszeni. Gospodarz częstuje daniem, które specjalnie przygotował, a my mówimy: nie, dziękuję, nie będę jadł… Analogia na pewno niedoskonała, lecz oddaje trochę charakter omawianej sytuacji. Chrystus powiedział: WSZYSCY! To znaczy Ty też!. Jeśli trwasz w grzechu – wstań, nawracaj się i korzystaj z tego daru. Chrystus, jak Mojżesz, pragnie wyprowadzać Ciebie z Twojej niewoli, pragnie przeprowadzać Ciebie przez śmierć starego człowieka, żyjącego według pożądliwości (Morze czerwone – odkrycie własnego chrztu) i doprowadzić do Życia wiecznego – aż poza granicę śmierci, przez którą On jedyny przeszedł i otworzył nam drogę. Chrystus Żyje w Kościele, Zmartwychwstały Pan, ten sam przez wieki. Czy wierzysz w to? Czy pozwolisz się Jemu poprowadzić?
Pokochać Liturgię (12)

Po odśpiewaniu aklamacji „Święty”, podczas której całe zgromadzenie liturgiczne łączy się z mocami niebios, następuje epikleza. Epikleza, to „szczególne wezwanie, w którym Kościół błaga o zesłanie mocy Ducha Świętego, aby dary złożone przez ludzi zostały konsekrowane, czyli stały się Ciałem i Krwią Chrystusa, i by niepokalana Hostia, przyjmowana w Komunii świętej, przyczyniła się do zbawienia tych, którzy ją będą spożywać” (OWMR 79c). Znamienne, że prośba o uświęcenie darów eucharystycznych mocą Ducha Świętego skierowana jest do Boga Ojca przez Syna: „… Przez Chrystusa prosimy Ciebie, wszechmogący Boże. Uświęć te dary mocą Twojego Ducha, aby stały się dla nas Ciałem i Krwią naszego Pana, Jezusa Chrystusa”. Wypowiadając te słowa przewodniczący zgromadzenia (i koncelebransi – jeśli są) trzyma ręce rozłożone nad pateną z chlebem i kielichem z winem, na słowa zaś: „aby stały się dla nas Ciałem i Krwią…” przewodniczący czyni znak krzyża nad darami.
Dla podkreślenia wagi tego momentu tuż przed epiklezą rozlegają się w kościele dzwonki, sygnalizujące przyjęcie postawy klęczącej[1]. Oto bowiem dokonywać się będzie konsekracja chleba i wina. Bóg – stanie się REALNIE obecny pośród nas pod postaciami chleba i wina.
Dalecy jesteśmy od wyszczególniania jakiegoś jednego, najważniejszego momentu Mszy. Trzeba raczej spojrzeć całościowo – oto podczas modlitwy eucharystycznej, zawierającej w sobie poszczególne elementy, Chrystus staje pośród nas. Tak więc od prefacji do końcowej doksologii jest to jeden uroczysty moment.
Trudno ubierać w słowa tak wielkie tajemnice wiary. Epikleza stanowi bowiem wprowadzenie w bezpośrednią ingerencję Boga. Celebrans, wezwany do przewodniczenia zgromadzeniu – sam będąc jedynie grzesznym człowiekiem, przyzywa Ducha Świętego, błaga, by Bóg – Syn Boży stał się rzeczywiście (a nie symbolicznie!) obecny pod prostymi znakami chleba i wina.
Nam, ludziom XXI wieku, przyzwyczajonym do sprawdzalności zjawisk, trudno jest wierzyć w takie wydarzenia. Wolelibyśmy raczej dostrzec jakieś potwierdzenie, namacalny dowód prawdziwości wyznawanej przez nas wiary. Wolelibyśmy , żeby podczas Mszy odezwał się głos: „Tak, to prawda”. Ale tak nie będzie. Sprawdzalnością autentyczności wiary jest nasze życie. Czy widzisz w swej codzienności owoce bycia przy Bogu? Czy przybywanie na liturgię – może już kilkadziesiąt lat – coś w Tobie zmieniło?
Jak bumerang wracają przed nasze oczy postacie biblijne: Abraham, Mojżesz, Maryja, Paweł i inni – dla których Bóg był przede wszystkim wydarzeniem, konkretnym faktem w ich historii. Byłoby to żałosne, gdyby oni poznali Boga tylko teoretycznie, nauczyli się o Nim z ksiąg, przyswoili – choćby nawet perfekcyjnie – wiedzę o Jahwe. Tymczasem Bóg ich spotykał, odnajdywał, ratował, powoływał. Był Realną Osobą. Ten sam Bóg przybywa do nas podczas liturgii. Chce z nami obcować. Posyła Ducha Świętego, aby dary chleba i wina stały się Ciałem i Krwią Chrystusa dla nas. Bóg zstępuje w nasze życie – takim jakim ono jest. Naszą rolą jest przylgnąć do Boga i prosić, by Jego obecność stawała się czytelna pośród wydarzeń dnia codziennego.
Wołanie o Ducha Świętego, dokonujące się podczas epiklezy jest typem naszej modlitwy. Bóg nie odmawia nigdy tej łaski. Mamy błagać Boga o Ducha Świętego również w innych momentach naszego życia. Prosić o Jego dary, to uznać, że nie ma we mnie wystarczającej mocy, aby nie pobłądzić; ja potrzebuję „Mocy z wysoka”, by trafnie rozeznawać natchnienia, propozycje świata. Duch nas uświęca, abyśmy stawali się widzialnym znakiem Bożego działania.
„Przyjdź Duchu Święty, napełnij serca swoich wiernych i zapal w nich ogień Swojej miłości. Ześlij Ducha Swego Panie i odnów oblicze Ziemi”.
[1] Wyprzedzając nieco przytaczam przepisy dotyczące postawy klęczącej podczas konsekracji: „Jeśli nie stoją na przeszkodzie względy zdrowotne, ciasnota lub obecność znacznej liczby uczestników, albo inne uzasadnione przyczyny (np. błoto, gdy liturgia odbywa się na wolnym powietrzu, S.P.), wierni klęczą podczas konsekracji. Ci zaś, którzy na konsekrację nie klękają, niech wykonają głęboki ukłon, gdy kapłan po konsekracji przyklęka” (OWMR 43).