Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zapiski z Moleskine'a. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zapiski z Moleskine'a. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 grudnia 2010

Powietrzne refleksje egzystencjalno-eklezjalne - gdzieś nad Atlantykiem

Zapiski z Moleskine'a
(Moleskine - marka legendarnych notatników; towarzyszy mi w podróżach)
Lot, gdzieś nad Atlantykiem. Wcześniej, na lotnisku, ludzie jeszcze anonimowi, każdy ze swoją sprawą. Sytuacja zmienia się już w autobusie dowożącym pasażerów do samolotu. Bo z tych anonimowych dotąd osób stworzyła się konkretna grupa "skazana" na siebie, w jednym samolocie, 10 km nad ziemią. Na tę chwilę razem, z konieczności. Później, na lotnisku, znów wrócą do swych spraw. Taka chwilowa, przymusowa wspólnota. Dość specyficzna. Ale czy nie jest podobnie w kinie, w autobusie, w pracy, w szkole? Na chwilę razem. A potem co? Potem swoje życie.
Jest szansa w Kościele, aby wspólnota trwała niezależnie od zewnętrznych okoliczności. Nie myślę tylko o budynku, lecz o życiu chrześcijańskim we wspólnocie Kościoła. W niej to, po liturgii, wspólnota się nie kończy - a raczej nie powinna się skończyć. Troska o bliźniego idzie dalej, idzie ze mną w życie.
Na przeszkodzie staje tutaj anonimowość - że w gruncie rzeczy nie wiem z kim jestem w kościele (budynku) i w Kościele (wspólnocie). I to nasze przychodzenie do kościoła ma w sobie coś z tego samolotu, z którego też piszę: weszli, polecieli i wyszli. Na ile to możliwe trzeba nam przełamywać anonimowość i obojętność.

czwartek, 21 lutego 2008

Zapiski z Moleskine'a


Minęła 15. Jestem w Pradze, Stolicy Czech. Siedzę w Mc Donald's. Zjadłem lody i piję kawę. Obserwuję czeską młodzież. Jest jej tutaj dużo. Wszyscy uśmiechnięci, wyluzowani, śmieją się na głos. Zastanawia mnie to. Z tego, co wiem, tylko kilka procent Czechów jest ochrzczonych. A więc ci ludzie to raczej ateiści. Nie znają Chrystusa. Czyżby nie potrzebowali światła Ewangelii do szczęścia? Na ile autentyczna jest ta radość? Na le odzwierciedla to, co przeżywa dusza? Czy są oni wciąż na etapie podążania za małymi nadziejami, o których pisze Benedykt XVI w "Spe salvi"?
A może wystarczy żyć na powierzchni, z dnia na dzień, od Mc donald's do KFC? Jak, Boże, działasz w ich duszach? Przecież działasz, przecież chcesz ich zbawić!
to zakrawa o ironię, ale przecież Czesi dali nam - Polakom - chrześcijaństwo. A dziś, tutaj, kościoły to muzea, tak jak katedra, w której przed chwilą byłem z młodzieżą. Zbędnie szukać poczucia sacrum w "zwiedzających". Nie wywyższam się - analizuję. Bo wiem, że i ja i Polska, to niepewne tereny.
Bardzo ładne miasto - Praga; lepiej rozwinięta od Warszawy. Ot, choćby 3 linie metra, ładne kamieniczki, wąskie uliczki - ma to swój urok.