Pokazywanie postów oznaczonych etykietą osobiste. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą osobiste. Pokaż wszystkie posty

środa, 24 grudnia 2008

Życzenia


W tym szczególnym Dniu pragnę złożyć Tobie serdeczne życzenia.
Święta Bożego Narodzenia, to szczególny czas. Na pewno z powodu klimatu, jaki nam się udziela. Gdzieś jednak w tym świątecznym zaganianiu odzywa się cichy płacz Dzieciątka.
Narodził się Zbawiciel - czyli KTOŚ, kto ma moc zbawić mnie od tego wszystkiego, co sprawia, że cierpię. Przyszedł Zbawiciel - a więc nie lękaj się. On - Potomek Niewiasty zmiażdży głowę węża - Szatana, który trzyma nasze życie w kajdanach niewoli. Ma On również moc nad tymi sytuacjami, które sprawiają, że często jesteśmy smutni. Te święta, to więc czas szczerości. Mówmy w ciszy betlejemskiej szopki prawdę o sobie. Jezus Chrystus chce być obecny w każdej sytuacji naszej codzienności.
Ta świadomość właśnie sprawia naszą radość.
Ciesz się, więc, Bo Jezus jest z TOBĄ.
o.Sylwester Pactwa

sobota, 13 grudnia 2008

Krótka odskocznia

Wczoraj wyrwałem się z tego Krakowa (Korkowa) do Zakopca. Dziś rano poszedłem się przejść Doliną Małej Łąki przez Wielką Polanę Małołącką, potem na Przysłop Miętusi i z powrotem do Doliny. Taki krótki spacerek.

Potrzebowałem tych kilku godzin w ciszy i samotności. Piękny czas: odpoczynek, a co najważniejsze rozmowa z Bogiem. Żadnego huku aut, syren, żadnego smogu. Tylko przyroda i ja - dzieła Boże. W oddali widać było szczyty: Czerwone Wierchy, kawałek Giewontu. Byłem tam w sierpniu z przyjaciółmi z Warszawy. Dziś samotnie i tylko z dołu patrzyłem na zaśnieżone szczyty. Trzeba będzie tam jeszcze wrócić. Jak Bóg da.
Jak na razie trzeba było wrócić tutaj - do tego miasta. Bez szemrania tylko! Do roboty.











czwartek, 6 listopada 2008

Na przegranej pozycji?

Odnoszę czasem wrażenie, że ksiądz w naszym polskim, katolickim społeczeństwie znajduje się na z góry przegranej pozycji. Ucząc w szkole religii raczej nie odczuwałem, by młodzież poprzez mnie utożsamiała się z Kościołem, Ewangelią... Oczywiście - jak zawsze - były wyjątki, te małe wyspy nadziei w oceanie antyklerykalizmu. Ostre słowa. Ale najbardziej bolało mnie, gdy rozmowy na lekcjach sprowadzały się do skandali w Kościele, do różnych przegięć, które przecież (i tutaj absolutnie nie usprawiedliwiam) zawsze istniały. Ale żeby zapytać: Jak się księdzu żyje? Czy jest radość z bycia kapłanem? Co nowego w Kościele? Co powiedział Ojciec Święty?... Takich pytań niestety zabrakło.
I pojawiają się pytania: co sprawia, że młody Polak, który niedawno przyjął sakrament bierzmowania w swojej parafii, ocieka antyklerykalizmem? Dlaczego nie utożsamia się z Kościołem, jako ze wspólnotą, w której ma przebiegać jego codzienność?
Inny obrazek. Uroczystość Wszystkich Świętych, krakowski cmentarz na Podgórzu. Procesja po cmentarzu i modlitwa za Zmarłych. Setki ludzi nas mijają. Setki katolików. Ale z nami utożsamiają się tylko nieliczni. Nieliczni uważają, że to, co tutaj się dzieje jest ich. Czyżby z Kościołem - z tym wszystkim, co Kościół oznacza - utożsamiało się coraz mniej Polaków?
Dodajmy jeszcze klimat panujący w laickich mediach, które Polacy bezkrytycznie stawiają za autorytet (np Gazeta Aborcza, albo WSI 24). Dodajmy to, czym karmi się młodzież - przesłania promujące rozwiązłość, tzw. wolną miłość, dragi, imprezy - wszystko w oderwaniu od Boga i Kościoła. Podważanie autorytetu Rodziny, Ojczyzny, Szkoły, Kościoła (patrz: "Włatcy Móch") i wychodzi nam głupi Polak, łatwy do manipulacji... A księża żyjący na zachodzie Europy mówią: na Was też to idzie, ten walec demoralizacji, nawet się nie zorientujecie...
Kto się ostanie? Ratunek: Kościół - jak Arka Noego na falach potopu. I do przodu!

poniedziałek, 14 maja 2007

A Takie Tam

Historia mojego życia od narodzin (1979) do studniówki (1998)
Może w przyszłości ciąg dalszy nastąpi...





czwartek, 1 lutego 2007

Dziecinstwo


Z Wujkiem Ryśkiem

Chyba jakiś zapłakany byłem.
Oczywiście nie pamiętam tego epizodu.
Mama coś mówiła, że wtedy wróciłem z plaży.
Ale dlaczego płakałem? Nie wiem.





Zabawa karnawałowa w "Zerówce"

Chyba każdy chłopiec
chciał mieć strój kowboja,
indianina albo żołnierza -
byle jakaś broń była.
Mnie udało się pożyczyć od kuzyna
kapelusz i colty.








Dzieciństwo było okresem jakiejś beztroski. Nie wiedziałem jeszcze - nikt tego chyba nie wie - że świat dorosłych może być tak skomplikowany. Nie wiedziałem nic o intrygach, podchodach, świństwach. Dla mnie źli to byli Niemcy - ci z II Wojny Światowej. I jak się bawiliśmy w "strzelanego" to ja byłem Polakiem.
Zabawy w "chowanego", "strzelanego", "głupiego Anglika", "państwa i miasta". Później przyszedł czas na grę w karty - w "macao", "kuku" i oczywiście w "chiński upadek japonii". Babcia nauczyła mnie potem grać w "tysiąca" i w "66".
Zawsze jednak rządziła piłka nożna. To ten sport wyznaczał nam życie. o ile inne zabawy były tak przy okazji, to "noga" była najważniejsza. Właściwie , to gram w piłkę (do dziś) od 6 roku życia. Najpierw było - pamiętam jak mówił Sebastian (ps. Czacha): "Stań na bramkę, postrzelam Ci trochę". No i stawałem. Potem już przychodzili młodsi i to oni stawali, a ja strzelałem.
Na I Komunię dostałem taką super piłkę - Wujek i Ciocia przywieźli ze Szwecji. Było na niej napisane: Brasil. To był rok 1988; takich piłek w Polsce nie było. Jak przynosiłem na podwórko, to zawsze graliśmy tą moją.
Ja w ogóle, to jakoś bardziej na podwórku wolałem być niż w domu. To znaczy - dużo czasu spędzałem z kolegami. Myślę, że to pozytywnie wpłynęło na moje oderwanie się - obcięcie pępowiny - od domu. Nie było mi trudno po prostu wyjechać z domu, by iść za powołaniem.





...odeszliśmy już, jak młodzi chłopcy; a wraz z nimi pierwsze, najświętsze ideały...



Odeszliśmy już jak młodzi chłopcy


(8 klasa, 1994 rok. Od lewej: ja,Rytla, Kask, Chrust, Foryś i Franz)

Szkoła Podstawowa - czas beztroski. Wydawało się, że będziemy zawsze razem - tak jak na podwórku, na boisku, w chłopięcych wygłupach.




Odeszliśmy już jak młodzi chłopcy
A wraz z nimi
Pierwsze najświętsze ideały
I nie idziemy razem grać w piłkę
Tak mało łączy nas
Co z nami będzie
Gdy przyjdzie dzień
Ten dzień
W dwie strony
Ogień i woda
A jednak
Całkiem blisko siebie
Niezniszczalna
Ta więź
Słowo wypowiedziane
Niegdyś
Co z nami będzie
Gdy przyjdzie dzień
Ten dzień
Tak bym chciał
Wrócić
Powiedzieć
Tam będzie noc
I będzie śmierć
Oszukali
Znów
Ciebie i mnie
Nie masz sił
By wstać
I dalej iść
Modlę się za ten dzień



Posted by Picasa

piątek, 20 października 2006

uśmiercanie starego człowieka


Jestem chrześcijaninem. Ups!! Za łatwo to wystukałem na klawiaturze. Zapomniałem o tym, że kilkanaście wieków temu Św. Jan Chryzostom zabraniał chrześcijanom nazywać się chrześcijanami, gdyż słowo to oznacza Chrystusa, człowieka mającego naturę Jezusa Chrystusa. A któż z nas może powiedzieć, że jest podobny do Zbawiciela? Stary człowiek czuje się we mnie jak u siebie w domu. Co krok widzę, że "krąży we mnie zła krew" (Armia).