czwartek, 6 listopada 2008

Na przegranej pozycji?

Odnoszę czasem wrażenie, że ksiądz w naszym polskim, katolickim społeczeństwie znajduje się na z góry przegranej pozycji. Ucząc w szkole religii raczej nie odczuwałem, by młodzież poprzez mnie utożsamiała się z Kościołem, Ewangelią... Oczywiście - jak zawsze - były wyjątki, te małe wyspy nadziei w oceanie antyklerykalizmu. Ostre słowa. Ale najbardziej bolało mnie, gdy rozmowy na lekcjach sprowadzały się do skandali w Kościele, do różnych przegięć, które przecież (i tutaj absolutnie nie usprawiedliwiam) zawsze istniały. Ale żeby zapytać: Jak się księdzu żyje? Czy jest radość z bycia kapłanem? Co nowego w Kościele? Co powiedział Ojciec Święty?... Takich pytań niestety zabrakło.
I pojawiają się pytania: co sprawia, że młody Polak, który niedawno przyjął sakrament bierzmowania w swojej parafii, ocieka antyklerykalizmem? Dlaczego nie utożsamia się z Kościołem, jako ze wspólnotą, w której ma przebiegać jego codzienność?
Inny obrazek. Uroczystość Wszystkich Świętych, krakowski cmentarz na Podgórzu. Procesja po cmentarzu i modlitwa za Zmarłych. Setki ludzi nas mijają. Setki katolików. Ale z nami utożsamiają się tylko nieliczni. Nieliczni uważają, że to, co tutaj się dzieje jest ich. Czyżby z Kościołem - z tym wszystkim, co Kościół oznacza - utożsamiało się coraz mniej Polaków?
Dodajmy jeszcze klimat panujący w laickich mediach, które Polacy bezkrytycznie stawiają za autorytet (np Gazeta Aborcza, albo WSI 24). Dodajmy to, czym karmi się młodzież - przesłania promujące rozwiązłość, tzw. wolną miłość, dragi, imprezy - wszystko w oderwaniu od Boga i Kościoła. Podważanie autorytetu Rodziny, Ojczyzny, Szkoły, Kościoła (patrz: "Włatcy Móch") i wychodzi nam głupi Polak, łatwy do manipulacji... A księża żyjący na zachodzie Europy mówią: na Was też to idzie, ten walec demoralizacji, nawet się nie zorientujecie...
Kto się ostanie? Ratunek: Kościół - jak Arka Noego na falach potopu. I do przodu!

2 komentarze:

  1. Rodzina, Kościół itd same się bronią, jeżeli masz dobre osobiste doświadczenie tych "instytucji". Jeżeli tego ci brak, to nawet nie tyle nie opowiadasz się za nimi, co je kontrujesz. Dlatego ich podważanie to nie jest problem mediów. Poza tym nie wszyscy dziennikarze gonią za tanią informacją. Są tacy, którzy poczuwają się do obowiązku informowania opinię publiczną o nadużyciach lekarzy, polityków czy księży. Taka ich rola.
    Przy okazji, ks. Tischner mówił, że więcej osób straciło wiarę przez głupich proboszczów niż pod wpływem lektury Marksa.

    Fajne sformułowanie - walec demoralizacji. Ale nieprawdziwe. Od wielu tysięcy lat człowiek zmaga się z grzechem. Pijaństwo, prostytucja itp to nie tylko problem współczesnego człowieka. Czasy, gdy człowiek może sam o sobie stanowić (wolność) są z jednej strony pozytywne, z drugiej niosą zagrożenia dla niego samego, ponieważ można popaść w pułapkę totalitaryzmu własnych żądz. Skuteczniejsze jest odsłanianie trwałych wartości człowiekowi niż jakiekolwiek straszaki.

    OdpowiedzUsuń

zostaw ślad...