czwartek, 10 lipca 2008

Pokochać Liturgię (17)


Modlitwa Pańska

Po uroczystym ogłoszeniu przez przewodniczącego liturgii doksologii zwieńczonej odpowiedzią wspólnoty „Amen” następują obrzędy Komunii świętej. Rozpoczynają się one wezwaniem do wspólnego wypowiedzenia (wyśpiewania) Modlitwy Pańskiej – „Ojcze nasz”. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego tak opisuje ten moment: „W modlitwie Pańskiej prosimy o codzienny chleb, który kojarzy się chrześcijanom zwłaszcza z Chlebem eucharystycznym, a także błagamy o odpuszczenie grzechów, aby prawdziwie święci przyjmowali święte dary. Kapłan wypowiada zachętę do modlitwy, wszyscy zaś wierni zanoszą modlitwę razem z kapłanem. Sam kapłan dodaje embolizm, który lud kończy doksologią. Embolizm będący rozwinięciem ostatniej prośby modlitwy Pańskiej jest błaganiem o uwolnienie całej wspólnoty wierzących spod mocy zła. Zachętę, samą modlitwę, emboliom i końcową doksologię śpiewa się albo głośno recytuje” (OWMR 81).
Jak sama nazwa wskazuje, modlitwę Pańską przekazał nam Chrystus Pan z poleceniem jej odmawiania (Mt 6, 8b-15). Jest to modlitwa, która towarzyszy nam od najmłodszych lat przez całe życie; Patrząc na jej budowę dostrzegamy, że składa się ona z próśb i życzeń. Pierwsze trzy dotyczą Boga Ojca. Pragniemy, aby Jego imię było święcone w naszym życiu, tzn. abyśmy oddawali Bogu cześć, usunęli wszelkie fałszywe bożki, które mogą kraść Bogu chwałę i świętość. Modlimy się również o przyjście Jego królestwa – a więc o to, by „przeminął ten świat”. Czasem chyba nie uzmysławiamy sobie tego, o co się modlimy. W prośbie o przyjście królestwa Boga jest też zawarta myśl, że jestem gotowy na przejście (paschę) w mojej śmierci do domu Ojca. Czy mówiąc „przyjdź królestwo Twoje” wiem o co się modlę, czy jestem gotowy na koniec świata czy też na własną śmierć? Ostatnią z próśb, w której „przedmiotem” jest Bóg stanowi wołanie o pełnienie woli Bożej na ziemi w taki sposób, jak dokonuje się to w niebie. Prosząc o życie zgodne z Jego wolą, prosimy właściwie o szczęście dla siebie i innych. Cóż bowiem może bardziej uszczęśliwić człowieka bardziej, aniżeli postępowanie zgodnie z zamysłem Stwórcy? Życie chrześcijanina, to nieustanne dostosowywanie się do zamysłu Boga. Każdego dnia powinniśmy pytać się: Boże, jaki jest Twój plan na ten dzień, na całe moje życie?”.
Po prośbach mających za cel ułożenie naszej relacji z Bogiem przychodzi czas na nasze ziemskie potrzeby. Podstawową jest wołanie o chleb powszedni. Uświadamiamy sobie, że to właśnie Bóg jest dawcą życia i tego, co do życia konieczne. Ufamy, że On się troszczy o każdego i daje według potrzeby. Jak to wcześniej przedstawiono, w prośbie o chleb zawarta jest też myśl o Eucharystii. Chrystus podczas pokusy chleba, której doświadcza na pustyni odpowiada Szatanowi Słowem Bożym zaczerpniętym z księgi Powtórzonego Prawa : „Utrapił cię, dał ci odczuć głód, żywił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani twoi przodkowie, bo chciał ci dać poznać, że nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim, co pochodzi z ust Pana” (Pwt 8,3). Nie możemy stać się niewolnikami chleba, życie człowieka nie może polegać li tylko na uganianiu się za chlebem ziemskim. To, co jest naprawdę życiodajne, to Eucharystia, Chleb niebiański.
Kolejnym momentem jest prośba o odpuszczenie nam naszych przewinień. Od razu jednak jako warunek jest wskazane nasze odpuszczanie win tym, którzy nas krzywdzą. Ta prośba stanowi w pewnym sensie istotę moralności chrześcijańskiej. Nie ma miłości Boga bez miłości bliźniego. Nie ma chrześcijaństwa bez miłości w wymiarze krzyża – bez przebaczania moim wrogom. Jeśli okrajamy naszą moralność z tego ważnego wymiaru, to jesteśmy kopcącą świecą, nie dajemy znaków, jakie pozostawił nam Chrystus: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 12-13). A Chrystus ukochał nas miłością z krzyża, przebaczającą swoim oprawcom.
Zwieńczeniem modlitwy są prośby o ochronę przed uleganiem pokusom i wybawienie od zła, a raczej od Złego - Szatana. Nie bez powodu mówi się ,że modlitwa Pańska jest egzorcyzmem – to przecież słowa samego Chrystusa, który pokonał śmierć i Szatana. „Nie dopuść, byśmy ulegli pokusie” – o to prosimy. I Bóg to czyni, walczy o każdego z nas. Są jednak momenty, kiedy to my w swej wolności wystawiamy się na uderzenia Złego. Wówczas, gdy świadomie wkraczamy na „zakazany teren”, gdy dialogujemy z pokusą. Nie dziwmy się więc później że zgrzeszyliśmy – sam się pchałeś. Nie dziw się ,że jest pożar, jeśli wcześniej położyłeś słomę obok ognia… Modlimy się o to, by Bóg zbawił nas od Złego, aby w naszej codzienności dokonywały się małe zwycięstwa, aby Szatan był przez nas policzkowany. A upadki? Były, są i pewnie będą. Ważniejsze jest jednak to, że mogę zawsze wstać dzięki Bożej łasce. Wstać trochę mądrzejszy, umocniony, z postanowieniem, że nie chcę już bawić się swoją wolnością. Modlitwa Pańska niech nam towarzyszy do końca naszych dni. Da Bóg, że szepcąc jej słowa przekroczymy próg wieczności. Amen – niech się tak stanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zostaw ślad...