sobota, 13 grudnia 2008

Tragiczny paradoks

Dziś wkroczyliśmy w III Niedzielę Adwentu - tzw. "gaudete". Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Uświadomiłem sobie dlaczego tak radosnym okresem oczekiwania jest Adwent. Otóż oczekuję na Tego, który ma przyjść. A kto ma przyjść? Mój Zbawiciel, Jezus Chrystus.
Pierwsze przygotowanie na właściwe świętowanie Dnia Narodzin Zbawiciela. Przyszedł bowiem jako Dziecięm stał się człowiekiem, aby wybawić mnie od śmierci wiecznej. Świętowanie Jego Narodzin ma mi uświadomić z czego dziś, konkretnie, pragnę być wyzwolonym przez Zbawiciela. Kto dziś trzyma mnie w niewoli, co sprawia, że jestem człowiekiem smutnym, pochylonym... Na te wszystkie sytuacje przychodzi Zbawiciel. I dopiero ta perspektywa wywołuje spontaniczy odruch radości. Cieszę się, bo Jezus Chrystus mnie odkupił! Zwycięstwo! NIKE!!! Dlatego też będę uroczyście spożywał wieczerzę wigilijną, składał życzenia. Tutaj swoje źródło posiada nasze wzajemne obdarowywanie się.
Niestety, tragicznym paradoksem jest fakt, że Świat zupełnie tego najistotniejszego motywu nie dostrzega, wręcz doskonale się bez niego obywa. A więc mamy Święta Bożego Narodzenia bez Chrystusa. Zostawmy zwyczaje: kolędy, choinki, wieczerze, klimat, prezenty, itd. Ale Chrystus? Nie, Przepraszam: temu Panu dziękujemy... To tak, jakby goście urodzinowi zebrali się i wyrzucili gospodarza na...zbity pysk, po czym zabrali się do konsumpcji przygotowanych przez niego dań.
Drugim przygotowaniem jest oczekiwanie na moją śmierć - dzień prawdy, dzień stanięcia z Chrystusem twarzą w twarz. Sąd szczegółowy: niebo, czyściec lub piekło. Adwent przekonuje mnie z całą mocą, że UMRĘ. Czy wołam: Marana tha?

1 komentarz:

  1. tylko co do ostatniej myśli.. Świetnie myśl dotyczącą umierania i oczekiwanie na to zdarzenie oddaje piosenka...

    "Umieraj"- Tomasz Budzyński Solo, album Luna

    Wystarczy posłuchać :)

    OdpowiedzUsuń

zostaw ślad...