niedziela, 1 lutego 2009

Consecratio mundi

Ostatnio wiele czasu poświęcam rozmyślaniom na temat misji chrześcijan w świecie. Wczoraj kupiłem książkę "Szaleństwo chrześcijan" ukazującą stosunek pogańskiego świata do wyznawców Chrystusa w pierwszych wiekach Kościoła. Co takiego w sobie mieli chrześcijanie, że intrygowali sobą pogan? A dziś? Tutaj, w "katolickiej" Polsce - zastanawia mnie, czy widać choć trochę, że prawie każdy napotykany na ulicy człowiek jest chrześcijaninem? Czy widać, że ten kierowca, sprzedawca, akwizytor, szef, dyrektor - to chrześcijanin - czyli w pewnym sensie Chrystus? Czy w napotykanym księdzu czy zakonniku widać Chrystusa?
Świecimy czy kopcimy? Czy przede wszystkim mamy czym świecić? Św. Paweł mówi: "Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii". Kto upoważnił Pawła do głoszenia Chrystusa? Fakt spotkania, nawrócenie. Paweł doświadczył, że ten, którego prześladował w chrześcijanach - żyje, zmartwychwstał! A więc Paweł przepowiada, bo spotkał Zmartwychwstałego. Nie może nie głosić, nawet jeśli to, co głosi jest totalnie sprzeczne z jego dotychczasowymi przekonaniami i działaniami. Prawdziwe spotkanie Chrystusa owocuje zawsze ewangelizacją.
Sakrament chrztu, który w większości otrzymaliśmy w dzieciństwie zawiera w sobie trzy posłannictwa: prorockie, kapłańskie i królewskie - na wzór Chrystusa. I właśnie misja kapłańska upoważnia wszystkich chrześcijan do uświęcania świata (consecratio mundi). Tylko, czy ziarno wiary, zasiane podczas chrztu, miało szanse się rozwinąć? Czy w procesie przekazywania wiary w domu i w Kościele zrobiono maksymalnie wszystko, by człowiek taki mógł stać się solą ziemi i światłem świata? Można się zapytać słynnym tekstem: "z czym do ludzi?". No właśnie - z czym idziemy do ludzi jako chrześcijanie? Co sobą reprezentujemy? Jeśli życiem swym nie głosimy Chrystusa, to samo nasuwa się pytanie, czy w ogóle Jego spotkaliśmy? Jeśli zaś sądzimy, że wypada być katolikiem, to czy nie lepiej stanąć w prawdzie i dać sobie spokój? Nie podoba się? Szukaj szczęścia gdzie indziej. Tu, w Kościele, znajdziesz szczęście na Krzyżu, obok Mistrza.
Słyszałem ostatnio wypowiedź młodej Matki, której dziecko leżało na OIOM-ie. Wrodzona wada. serca chyba. Mówiła, że miała możliowść przyspieszenia operacji, bez kolejki. Odmówili jednak wraz z mężem, ponieważ wtedy weszliby kosztem innego dziecka. Pamiętam jak mówiła, że odmówiła tej okazji, bo jest chrześcijanką, i że oddaje dziecko Bogu i Jego Woli. Zamurowało mnie. Ale zrozumiałem poraz kolejny, że chrześcijaństwo, to intymna relacja z Chrystusem, która wpływa na decyzje codzienności. To zaufanie, że Bóg kieruje moim życiem i nie muszę się napinać i kombinowac.
Potrzeba dziś takich chrześcijan, świeckich i duchownych, któzy poprzez swoją pokorną obecność i czyny miłości, będące spontanicznymi owocami wiary, dokonywaliby upragnionego consecratio mundi - uświęcania świata.

O jednej z form uświęcania świata można przeczytać tutaj: Ostatnia szuflada

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zostaw ślad...