poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Echo Słowa - Dobry Pasterz i dwie niewiasty

Słowo Boże dzisiejszej liturgii. Ciekawa kompozycja czytań, z której wyłania się obraz Boga, który nie opuszcza pokładających w Nim swą nadzieję a jednocześnie ujmuje się za tymi, których życie jest grzeszne.

Najpierw psalm. Dziś był śpiewany 23., chyba jeden z najbardziej znanych psalmów, czasem kojarzony z pogrzebem. "Pan jest moim pasterzem...". Bije z tego słowa jakiś wielki spokój, ufność. Człowiek - psalmista z ogromnym spokojem opowiada, że Bóg jest jego pasterzem. Właściwie człowiek jest przez Boga "obsługiwany" - pozostaje jakby w biernej postawie. Bo to Pan "pozwala leżeć na zielonych pastwiskach, prowadzi nad wody odpoczynku, orzeźwia duszę, wiedzie po właściwych ścieżkach..." To nie zachęta do bezczynności, lecz do właściwej aktywności dającej pierwszeństwo Bogu. Mam puścić "lejce" swojego życia i oprzeć się na Pasterzu, który wie lepiej i prowadzi bezpieczniej. Naprawdę, tyle spokoju płynie z tego psalmu. I ta piękna strofa o ciemnej dolinie. Któż z nas nie przechodził przez ciemną dolinę? Może lęk o przyszłość, o chleb, choroba, rozpadające się małżeństwo rodziców, niska samoocena, kompleksy, niepowodzenia, kryzys powołania - i tyle różnych sytuacji, niekończące - wydawałoby się - ciemne doliny. W tych wszystkich momentach On chce z nami iść i podtrzymywać w drodze, wierzyć, że ostatnie zdanie należy do miłości i życia. I wreszcie na końcu ta ostatnia z ciemnych dolin, chyba najstraszniejsza, bo nam nieznana - Śmierć. Gdy - jak czytamy w hymnie z komplety - "kształty rzeczy zacierać się poczną". Wtedy również będzie z nami Dobry Pasterz i zła się nie ulękniemy. Będzie z nami Ten, który już tę dolinę przemierzył, oświecił światłem swej paschy i powrócił żyjący!

Pozostałe dwa czytania, to zestawienie dwóch kobiet, jakże od siebie różnych. To Zuzanna z Księgi Daniela oraz anonimowa cudzołożnica z Janowej Ewangelii. Dwie Kobiety oskarżone o cudzołóstwo; domagano się wobec nich śmierci wg prawa. Niewinna Zuzanna oraz winna cudzołożnica. I obie kobiety zostają uratowane. Zuzanna zawierza się Bogu w swojej modlitwie, wie, że jest niewinna. Ufa Jemu, choć w pewnym sensie przyjmuje ten niesprawiedliwy wyrok. Nic nie może uczynić. I Bóg posyła Daniela, aby uratował tę dziewczynę. 
W Ewangelii przywleczono do Jezusa cudzołożnicę przyłapaną na tym grzechu. Nie ma tutaj wątpliwości. Prawo mówi jasno co należy uczynić. A Jezus, nie podważając prawa, skierowuje uwagę w drugą stronę. Oskarżyciele sami byli grzesznikami. Choć ich grzechy może były dokonywane w skrytości, nie były tak ostentacyjne jak owej kobiety. I Jezus, nie potępiając ich, każe im zajrzeć we własne serca. Czego one są pełne? Czy są takie nieskalane? I kamienie wypadają z rąk, niedoszli zabójcy odchodzą, począwszy od starszych.  Pozostają tylko Oni oboje. Cóż za dziwna "para": Przeczysty Jezus, Syn Boży, Zbawiciel świata i prostytutka. Panie Jezu, czy Tobie tak wypada? :) Fascynuje mnie w tej scenie to, że Jezus otwiera przed tą kobietą nową drogę. Ale zanim się to dokonuje Jezus okazuje jej, że jest przez Niego kochana taka jaką jest. Ona nie musiała sobie zasłużyć, aby Zbawiciel z nią rozmawiał. Spotyka się z nią w sytuacji jej grzesznego życia. I wtedy właśnie ją kocha, odkrywa na nowo jej godność. Może żaden mężczyzna wcześniej tak na nią nie patrzył jak Jezus - spojrzenie odbudowujące, przywracające godność. I pytanie Jezusa, jakby z lekkim uśmiechem na ustach: "Niewiasto, gdzież oni są? Nikt Cię nie potępił?" Jezus staje sam przeciw wszystkim, nie boi się, nie ucieka. Mężczyzna. Oko w oko. Nienawiść kontra miłość.

Gdy czytam w tym urywku "niewiasto" jakoś od razu myśli biegną pod krzyż, gdzie Jezus też użyje tego zwrotu. Tak więc Jezus najpierw spotkał tę kobietę w jej sytuacji, okazał miłość i przebaczenie, a dopiero potem wezwał do zmiany życia. Ona musiała zostać "wyposażona" w moc tej prawdziwej miłości, aby mogła iść w życie już nie grzesząc. Spotkanie z Jezusem stało się pamiątką, do której będzie mogła wracać ilekroć odezwą się demony starego życia.
Mamy więc dwie kobiety, za którymi ujmuje się Bóg, ratuje od śmierci: Zuzanna i cudzołożnica. Jakże inne historie. A Bóg ujmuje się za dobrymi i złymi. To dobra nowina dla każdego z nas. I pewna wskazówka. Jeśli mam przynajmniej odrobinę natury Jezusa Chrystusa, to wówczas będę usprawiedliwiał, a nie potępiał. Wówczas nigdy nie będę potępiał człowieka, lecz zawsze będę wierzył, że istnieje taka moc miłości, która potrafi go przemienić. Najpierw jednak trzeba się spotkać, nie z piedestału, z mocy urzędu czy pieczątki, lecz spojrzeć w oczy i dostrzec człowieka z konkretną, często bolesną i smutną historią. Wówczas zrealizuje się to, o czym słyszymy w prefacji z II Modlitwy Eucharystycznej o tajemnicy pojednania: 
"Poznajemy Twoją miłość ojcowską, gdy kruszysz twarde ludzkie serca, i w świecie rozdartym przez walki i niezgodę czynisz człowieka gotowym do pojednania.Ty mocą Ducha działasz w głębiach serca, aby nieprzyjaciele szukali zgody, przeciwnicy podali sobie rękę i ludy doszły do jedności".

1 komentarz:

  1. A tak często spotykamy się z taka sytuacją, kiedy ludzie mówią: "Patrzcie, a ten grzesznik do Kościoła na Mszę poszedł."
    Zapominamy, że nasza wspólnota Kościoła składa się z grzeszników. To zbieganie ze ścieżek Jezusa, ale i powracanie ze skruchą, odnajdywanie Go. To bycie grzesznym człowiekiem ciągle poszukującym, doskonalącym się. Z pewnością Jezus najbardziej cieszy się, kiedy zagubiona owca wraca do jego stada. Tak jak syn, wracający do ojca po czasie potyczek, błędów, zawirowań.

    OdpowiedzUsuń

zostaw ślad...