poniedziałek, 23 października 2006

Pokochać Liturgię (1)

Jeśli przyglądniemy się naszemu życiu, to musimy stwierdzić, że sporą część czasu spędzamy w kościele. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście obecność na cotygodniowej niedzielnej Eucharystii, następnie obecni jesteśmy w kościele podczas różnego rodzaju świąt, których szczytem w całym roku liturgicznym jest świętowanie Wielkanocy.

Aby podkreślić ważność tych momentów w naszym życiu, Kościół zobowiązuje nas (pod sankcją grzechu) do uczestnictwa w Eucharystii we wszystkie niedziele i święta nakazane. Nakaz ten nie istnieje jednak dla samego siebie. Celem jego jest troska o jakość naszego życia. Nie można bowiem być chrześcijaninem bez życiodajnej obecności we wspólnocie Kościoła: bez słuchania słowa Bożego i przyjmowania sakramentów. Nie chodzi tutaj o prawo do nazywania się chrześcijaninem, które wynika z faktu przyjęcia sakramentu chrztu św., lecz o taki sposób życia człowieka, w którego myślach, słowach i czynach widoczna jest miłość na wzór Chrystusa.

Jednak aby sprostać powołaniu chrześcijańskiemu nie wystarczą tylko dobre chęci, silna wola, przyrzeczenia... Myślę, że wielu z nas doświadczyło w historii swego życia pewnej niemocy: chciałem z tym grzechem skończyć, ale nie wyszło, chciałem przebaczyć, ale nie udało mi się pozbyć się nienawiści, chciałem pokonać ten nałóg, lecz znów to ja jestem słabszy, itd... Krótko mówiąc: nie ma w nas ludziach takiej mocy, która sprawi, że będziemy w stanie sami z siebie postępować po chrześcijańsku – w duchu Ewangelii. A św. Augustyn w swym kazaniu mówi: „Niech zatem tylko ten, kto uczynił cię dobrym doznaje chwały, jeśli takim jesteś, a nie ty sam, ponieważ sam z siebie możesz być tylko złym”. Może w tej chwili pojawić się wątpliwość: skoro tak jest, to w jaki sposób mam żyć, co czynić, aby być w pełni chrześcijaninem – na miarę Ewangelii? Właśnie św. Augustyn rzuca na tę kwestię światło. Istotne jest, abym żył nie „sam z siebie” – bo tak żyjąc, jestem w stanie czynić zło, lecz abym żył z Boga. Chrześcijanin jest bowiem dziełem Ducha Świętego, który rzeźbi powoli w jego sercu nowego człowieka, na miarę Jezusa Chrystusa. A nasza rola, a nasze uczynki? Oczywiście, że my nie pozostajemy bierni. W swej wolności mówimy Bogu nasze „Tak” na to, co On wobec nas zamierza. Pozwalamy, aby nasze życie wpisywało się w Boski – najdoskonalszy plan.

Nasza formacja do chrześcijaństwa musi jednak gdzieś przebiegać, musi konkretyzować się w czasie i przestrzeni. Otóż taką rzeczywistością jest dla nas liturgia. Właśnie w przestrzeni liturgicznej Bóg upodobał sobie przez proste znaki i słowa obdarowywać nas swoją miłością i czynić nas swymi uczniami. Liturgia Kościoła, w której jesteśmy zobowiązani brać czynny udział stanowi szkołę chrześcijaństwa, bez niej będziemy w świecie tylko „solą, która straciła swój smak”. Bóg chce, aby nasze świadome i czynne uczestnictwo w liturgii, było zarazem owocne, czyli aby to, czego doświadczamy w Kościele zostało przez nas zaniesione w świat. Poprzez słuchanie słowa Bożego i przyjmowanie sakramentów Bóg czyni nas swymi reprezentantami w świecie, uzdalniając jednocześnie do uniesienia tego ciężaru i odpowiedzialności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

zostaw ślad...